Dziś myślałem o autach moich marzeń, ale nie o takich pokroju Ferrari czy też Lamborghini, ale o takich trochę bardziej przyziemnych na które będę mógł sobie pozwolić za te 10 lat jak już będę niezależny i miał własną pracę i oczywiście własny dochód.
Pierwszą myślą był Mercedes S-klasse W140. Auto absolutnie obłędne, nad którym się zachwycam ilekroć je zobaczę na drogach. Ma w sobie tylko charyzmy i klasy, której niejedno obecnie produkowane auto może mu pozazdrościć. Jako ciekawostkę powiem, że na potrzeby właśnie W140 trzeba było trochę przekonstruować lawety do ich transportu, a to z powodu ogromnych rozmiarów tego aut. Do szczęścia wystarczyłby mi w wersji 400 SE. Nie za dużo nie za mało. Teraz pewnie czytając to myślicie, że znalezienie ładnego egzemplarza graniczy z cudem, a i same koszty utrzymania będą wielkie. To prawda, ale nawet zaniedbane auto może doprowadzić do prządku, więc praca przy nim również sprawiła by mnóstwo radości, a czasem kosztowała dużo nerwów. Eksploatacja na pewno będzie droga, ale na weekend'owe przejażdżki w pełnym słońcu będzie można sobie pozwolić o ile to ma być drugie auto.
Kolejne auto które zagościło by u mnie w garażu to Renault Clio Sport, czyli najszybsza i najzwinniejsza wersja Clio. Według mnie jest to rasowy Hot Hatch, ma 2 litrowy wolnossący silnik, doskonałe zawieszenie i układ kierowniczy. Na co dzień miejskie wozidło z mocnym silnikiem, które jazdę w ulicznym zgiełku ma po prostu we krwi i nie sprawia dużo kłopotów. Utrzymanie nie przeraża, a i same koszty eksploatacyjne nie są bardzo wygórowane. Z drugiej strony można z powodzeniem nim poszaleć na torze co da niezłą dawkę adrenaliny oraz frajdy, a to wszystko za niewygórowaną cenę.
Te dwa auta w zupełności by mi wystarczyły do szczęścia, ale na to jeszcze trochę będę musiał poczekać. A Wy macie jakieś auta o których marzycie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz